poniedziałek, 22 września 2014

Poniedziałkowe rozkminki wychowawcze - czyli moje spojrzenie na rodzicielstwo bliskości

Już od dawna zastanawiałam się nad cyklem wpisów o moim spojrzeniu na wychowania, ale zupełnie nie wiedziałam, jak do tego się zabrać. Postanowiłam zebrać moje rozmyślania w cykl, a że na dzień publikacji wypadł poniedziałek, stąd taka nazwa. Zapraszam:

Ci z Was, którzy mnie znają trochę lepiej, wiedzą, że najbliższą ideologią wychowawczą jest rodzicielstwo bliskości.Nie było to tak, że od zawsze wiedziałam, że taka będzie droga, sama zostałam wychowawywana w duchu dalekim od RB. Skażona jestem też nauczycielskim behawioryzmem. Czyli właściwie skąd mi się wzięło to RB?


Kiedy jeszcze nie miałam dziecka, wszystko wydawało mi się bardzo proste. Dziecko absolutnie nie może spać z rodzicami, musi być karne i posłuszne. Lubiłam i zgadzałam się z większością metod Super Niani.
Moda na chustowanie - jej dużo zawdzięczam. Stwierdziłam, że chcę nosić w chuście. I zaczęłam się wgłębiać w chustoforum i tam po raz pierwszy usłyszałam o tym, że można inaczej. Zaczęłam czytać W głębi kontinuum (którego nigdy nie skończyłam), następnie Mądrych Rodziców i oczy mi się otwierały. 
Pamiętam siebie jako dziecko, nastolatkę - byłam utrapieniem, współczuje mamie, że taka byłam. Im więcej czytałam tym bardziej rozumiałam swoje zachowanie. I w pewnym momencie poczułam - chcę inaczej. Nie będę opisywać czym jest RB, opowiem tylko o tym co dla mnie jest ważne w nim.

Rodzicielstwo Bliskości bardzo często kojarzone jest tylko i wyłącznie przez pryzmat chustowania, długiego karmienia piersią i spania z dzieckiem. Moja córka momentalnie usypiała w wózku, lubiła bawić się na podłodze, więc nie była dużo noszona, karmienie piersią (osobny wątek do poruszenia kiedyś tam) - córka od 6 tygodnia życia była wyłącznie butelkowa, o spaniu z dzieckiem kiedyś pisałam (córa spała niemal od początku sama, później bywało różnie). Ale dla mnie żaden z tych elementów to nie jest RB - to tylko hmm... elementy pomocne i przydatne.

Czym jest dla mnie RB? Mogłabym je zamknąć w trzech słowach - ZROZUMIENIE, EMOCJE, POTRZEBY.

Pierwszym krokiem było zrozumienie, że dziecko jest dzieckiem i zachowuje się jak dziecko. Kiedy zaakceptowałam ten fakt, dodatkowo poczytałam o rozwoju i psychice maluchów, wszystko stało się łatwiejsze. Dziecko rodzi się ze swoim dziecięcym umysłem, z dziecięcym postrzeganiem świata, dziecięcymi problemami. On nasz świat dorosłych, nasze dziwne reguły i normy dopiero poznaje. Ono nie wie, co to pieniądzie, czas, pośpiech... Ono patrzy na świat bardzo prosto. Jeśli patrzę na dziecko, jak na dziecko, przestaje wymagać, wszystko staje się zrozumiałe. Ja w swoim trzydziestoletnim niemalże życiu widziałam miliony ślimaków, moja córka nie, więc czemu się dziwie, że jest nimi tak zainteresowana, że mogłaby patrzeć w nieskończoność... Jeśli zrozumiem, że noworodek budzi się po raz tysięczny w nocy, nie po to, żeby zrobić na złość, tylko faktycznie potrzebuje bliskości, jeśli zrozumiem, że w jego małej główce jest zakodowane: halo, potrzebujesz dorosłego, by przeżyć, jest mi prościej.

Emocje - to było dla mnie (i właściwie jest ciągle) trudne. Dać prawo do wyrażania emocji nie tylko dziecku, ale i sobie. I mówić o nich otwarcie. Ja tłumię w sobie wszystkie emocje, po czym wybucham, bardzo nie chciałabym tego dla córki. Dlatego pozwalam jej okazywać te emocje, jak tylko chce, co łatwe nie jest, bo dziecko kontrolować ich nie umie, więc kiedy jest złe, jest złe całym sobą. Staram się być obok i pomóc nauczyć się te emocje wyrażać.
Ale daje sobie prawo również do emocji. Kiedy jestem zła na córkę, bo zalała całą łazienkę wodą - to o tym mówię, kiedy jestem smutna, bo coś tam, też o tym mówię.
Daję sobie też prawo do bycia nieidealną, nieheroiczną matką niepolką. Daje sobie prawo do bycia sfrustrowaną z powodu nieprzespanych nocy, złą na przytłaczającą ilość obowiązków, zdenerwowaną, smutną... staram się nie udawać, choć nie jest mi łatwo

Potrzeby - a właściwie równowaga potrzeb. Moje potrzeby, potrzeby męża, córki, rodziny są równie ważne. Wszyscy jesteśmy równie ważni. Musimy się tylko dogadać, jak to zrobić, abyśmy wszyscy byli zadowoleni.

W związku z tym najważniejszym filarem RB w moim odczuciu jest ROZMOWA. Bardzo szeroko rozumiana :) rozmowa niewerbalna - wymiana uścisków, przytulasków. o sprawach ważnych i mniej. Z dzieckiem, z mężem, rodzinnie. Rozmawiać o wszystkim, o tym co miłe i mniej.

Co najbardziej urzekło mnie w rodzicielstwie bliskości - to że traktuje się dziecko jak człowieka, z szacunkiem jemu mu należnym, nie jak kogoś z kim trzeba sobie poradzić, walczyć o coś. RB bliskości nie mówi: bez moich rad sobie nie poradzisz, wręcz przeciwnie zachęca do wsłuchania się w siebie, własną intuicje, dziecko. W RB nie ma musisz



Piszę i piszę, a jeszcze nawet połowy tego co bym chciała nie napisałam. Czyli mam dużą potrzebę pisania o tym, więc pisać będę jeszcze nie raz. Na pewno jeszcze o RB, ale także o moich doświadczeniach nauczycielskich o tym co mi tam w duszy siedzi :)

2 komentarze:

  1. Dopiero zaczynam moją przygodę z RB. Felieton pomocny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstęp to trochę tak jakbym czytała o moich własnych początkach macierzyństwa :)

    OdpowiedzUsuń