poniedziałek, 29 września 2014

Świętokrzyskie czarownice - DNW # 1



Dziś nasze pierwsze spotkanie z cyklu Dziecko na Warsztat. Troszkę się denerwuje, tym bardziej, że towarzystwo jest liczne i bardzo kreatywne. A my dziś skromniutko. Mieliśmy inne plany. Chcieliśmy pojechać na wycieczkę, pokazać Wam nasze świętokrzyskie atrakcje bardziej osobiście, ale choróbska pokrzyżowały nam plany :/ Ale co się odwlecze to nie uciecze, kiedyś ten plan zrealizujemy. A teraz do rzeczy i zapraszamy na nasz skromniutki warsztat:

Pierwszy warsztat to warsztat lokalny, temat przewodni u nas to legenda :) 

Długo zastanawiałam się jak przekazać 3-latce jej miejsce na świecie. Z pomocą przyszedł pinterest i prace zatytułowane me on the map i postanowiłam, że zrobimy własną wersje, wycięłam koła z brystolu oraz kontury Ziemi, kontury Europy, Polskę, województwo, zdjęcie miasta i zdjęcie Agatki :) Opowiadałam zaznaczałam na mapie i przyklejałyśmy. Później zrobiłam dziurkę dziurkaczem i związałam wstążką :)




Następnie oglądałyśmy mapę Polski i pokazywałyśmy, gdzie mieszkamy - a mianowicie w cudownym, acz niedocenianym zakątku Polski, jakim są Góry Świętokrzyskie. Następnie oglądałyśmy albmy z najpiękniejszymi elementami naszego województwa, o których ja opowiadałam :)

Następnym elementem było pokazanie Agatce ludowego stroju świętokrzyskiego. Opisywałyśmy go, a następnie zrobiłyśmy kilka własnych ubieranek. Materiały pochodzą z tej strony:http://www.polalech.pl/swietokrzyski-ubieranka.htm (fajne, choć po wydrukowaniu kiepska jakość). Bardzo się mojej córce ta zabawa podobała :)


Następnie pokazałam Agatce na mapie górę... i opowiedziałam legendę o powstaniu gołoborza, wspomagając się sylwetami )niestety aparat zeżarł zdjęcia :/

Dawno, dawno temu na Łysej Górze spotykały się wszystkie czarownice. Za dnia były normalnymi kobietami, zaś w nocy dosiadały mioteł, wypowiadały tajemne zaklęcia i udawały się na spotkanie z piekielnymi mocami, gdzie do rana przygotowywały tajemne mikstury, odprawiały tajemne rytuały, bawiły się i tańczyły. Jednak przyszedł czas, w którym na szczycie Łysej Góry mnisi zbudowali Klasztor, w którym przechowuje się relikwie św. Krzyża. Nie spodobało się to czarownicą i ich diabelskim przyjaciołom. Dlatego postanowiły wspólnie z diabłami go zniszczyć. Wzięli wielki głaz, który chcieli zrzucić na Klasztor, jednak był on tak ciężki, że nie zdążyły go zrzucić zanim minęła noc. Głaz zostawiły i stoi tam po dziś dzień, a ludzie nazywają go. Jednak nie poddawali się i spróbowali jeszcze raz, wzięli wielką płachtę i napełnili ją ogromną ilością kamieni. Kiedy zbliżali się już do Klasztoru, hałas zbudził gęsi, które narobiły rabanu. Obudził się jeden z mnichów, który zaczął bić w dzwon, co przestraszyło diabelskie moce. Diabły i czarownice puściły płachtę i kamienie rozsypały się po cały, zboczu - i tak właśnie powstało gołoborze

Następnie z talerzyka i kartonu zrobiłyśmy kapelusz czarownicy:


Miałam zaplanowane jeszcze trzy elementy, ale niezdążyłyśmy, dlatego napiszę cdn :)

Bawiłyśmy się bardzo fajnie. Żałuje tylko, że nie mogłam Agatce tego pokazać na żywo, ale mamy czas :)
A teraz lecimy zobaczyć co u innych :)

poniedziałek, 22 września 2014

Poniedziałkowe rozkminki wychowawcze - czyli moje spojrzenie na rodzicielstwo bliskości

Już od dawna zastanawiałam się nad cyklem wpisów o moim spojrzeniu na wychowania, ale zupełnie nie wiedziałam, jak do tego się zabrać. Postanowiłam zebrać moje rozmyślania w cykl, a że na dzień publikacji wypadł poniedziałek, stąd taka nazwa. Zapraszam:

Ci z Was, którzy mnie znają trochę lepiej, wiedzą, że najbliższą ideologią wychowawczą jest rodzicielstwo bliskości.Nie było to tak, że od zawsze wiedziałam, że taka będzie droga, sama zostałam wychowawywana w duchu dalekim od RB. Skażona jestem też nauczycielskim behawioryzmem. Czyli właściwie skąd mi się wzięło to RB?


Kiedy jeszcze nie miałam dziecka, wszystko wydawało mi się bardzo proste. Dziecko absolutnie nie może spać z rodzicami, musi być karne i posłuszne. Lubiłam i zgadzałam się z większością metod Super Niani.
Moda na chustowanie - jej dużo zawdzięczam. Stwierdziłam, że chcę nosić w chuście. I zaczęłam się wgłębiać w chustoforum i tam po raz pierwszy usłyszałam o tym, że można inaczej. Zaczęłam czytać W głębi kontinuum (którego nigdy nie skończyłam), następnie Mądrych Rodziców i oczy mi się otwierały. 
Pamiętam siebie jako dziecko, nastolatkę - byłam utrapieniem, współczuje mamie, że taka byłam. Im więcej czytałam tym bardziej rozumiałam swoje zachowanie. I w pewnym momencie poczułam - chcę inaczej. Nie będę opisywać czym jest RB, opowiem tylko o tym co dla mnie jest ważne w nim.

Rodzicielstwo Bliskości bardzo często kojarzone jest tylko i wyłącznie przez pryzmat chustowania, długiego karmienia piersią i spania z dzieckiem. Moja córka momentalnie usypiała w wózku, lubiła bawić się na podłodze, więc nie była dużo noszona, karmienie piersią (osobny wątek do poruszenia kiedyś tam) - córka od 6 tygodnia życia była wyłącznie butelkowa, o spaniu z dzieckiem kiedyś pisałam (córa spała niemal od początku sama, później bywało różnie). Ale dla mnie żaden z tych elementów to nie jest RB - to tylko hmm... elementy pomocne i przydatne.

Czym jest dla mnie RB? Mogłabym je zamknąć w trzech słowach - ZROZUMIENIE, EMOCJE, POTRZEBY.

Pierwszym krokiem było zrozumienie, że dziecko jest dzieckiem i zachowuje się jak dziecko. Kiedy zaakceptowałam ten fakt, dodatkowo poczytałam o rozwoju i psychice maluchów, wszystko stało się łatwiejsze. Dziecko rodzi się ze swoim dziecięcym umysłem, z dziecięcym postrzeganiem świata, dziecięcymi problemami. On nasz świat dorosłych, nasze dziwne reguły i normy dopiero poznaje. Ono nie wie, co to pieniądzie, czas, pośpiech... Ono patrzy na świat bardzo prosto. Jeśli patrzę na dziecko, jak na dziecko, przestaje wymagać, wszystko staje się zrozumiałe. Ja w swoim trzydziestoletnim niemalże życiu widziałam miliony ślimaków, moja córka nie, więc czemu się dziwie, że jest nimi tak zainteresowana, że mogłaby patrzeć w nieskończoność... Jeśli zrozumiem, że noworodek budzi się po raz tysięczny w nocy, nie po to, żeby zrobić na złość, tylko faktycznie potrzebuje bliskości, jeśli zrozumiem, że w jego małej główce jest zakodowane: halo, potrzebujesz dorosłego, by przeżyć, jest mi prościej.

Emocje - to było dla mnie (i właściwie jest ciągle) trudne. Dać prawo do wyrażania emocji nie tylko dziecku, ale i sobie. I mówić o nich otwarcie. Ja tłumię w sobie wszystkie emocje, po czym wybucham, bardzo nie chciałabym tego dla córki. Dlatego pozwalam jej okazywać te emocje, jak tylko chce, co łatwe nie jest, bo dziecko kontrolować ich nie umie, więc kiedy jest złe, jest złe całym sobą. Staram się być obok i pomóc nauczyć się te emocje wyrażać.
Ale daje sobie prawo również do emocji. Kiedy jestem zła na córkę, bo zalała całą łazienkę wodą - to o tym mówię, kiedy jestem smutna, bo coś tam, też o tym mówię.
Daję sobie też prawo do bycia nieidealną, nieheroiczną matką niepolką. Daje sobie prawo do bycia sfrustrowaną z powodu nieprzespanych nocy, złą na przytłaczającą ilość obowiązków, zdenerwowaną, smutną... staram się nie udawać, choć nie jest mi łatwo

Potrzeby - a właściwie równowaga potrzeb. Moje potrzeby, potrzeby męża, córki, rodziny są równie ważne. Wszyscy jesteśmy równie ważni. Musimy się tylko dogadać, jak to zrobić, abyśmy wszyscy byli zadowoleni.

W związku z tym najważniejszym filarem RB w moim odczuciu jest ROZMOWA. Bardzo szeroko rozumiana :) rozmowa niewerbalna - wymiana uścisków, przytulasków. o sprawach ważnych i mniej. Z dzieckiem, z mężem, rodzinnie. Rozmawiać o wszystkim, o tym co miłe i mniej.

Co najbardziej urzekło mnie w rodzicielstwie bliskości - to że traktuje się dziecko jak człowieka, z szacunkiem jemu mu należnym, nie jak kogoś z kim trzeba sobie poradzić, walczyć o coś. RB bliskości nie mówi: bez moich rad sobie nie poradzisz, wręcz przeciwnie zachęca do wsłuchania się w siebie, własną intuicje, dziecko. W RB nie ma musisz



Piszę i piszę, a jeszcze nawet połowy tego co bym chciała nie napisałam. Czyli mam dużą potrzebę pisania o tym, więc pisać będę jeszcze nie raz. Na pewno jeszcze o RB, ale także o moich doświadczeniach nauczycielskich o tym co mi tam w duszy siedzi :)

piątek, 19 września 2014

Cisza przed burzą, czyli co było, co będzie


Ostatnio każdą wolną chwilę spędzamy na naszym nowym kawałku świata. Plewimy, grabimy, sadzimy i korzystamy z ostatnich ciepłych dni. 
Ale szykuje się kilka nowości:


  1. Dziecko na warsztat - obserwowałam pierwszą edycję, która bardzo mi się podobała i marzyłam o drugiej. No i jest :) A my w nim :) Pomysłodawczynią jest Sabina - autorka bloga Projekt Londyn. Zerknijcie, kto jeszcze bierze udział :http://projektlondyn2014.pl/2014/09/15/blogi-ii-edycji-dziecka-warsztat-2/
  2. Kolejny projekt tym razem pomysłodawczyni to autorka bloga Dzika Jabłoń. Jak tylko zobaczyłam ten pomysł od razu wiedziałam, że to coś dla nas - Przygoda z książką, więcej poczytacie tu: http://dzikajablon.wordpress.com/2014/09/09/przygody-z-ksiazka-nowy-projekt-blogowy/
  3. Parafrazując - wszyscy mają fejsa, mamy i my :D Długo się zastanawiałam, aż w końcu stwierdziłam, że biorąc pod uwagę, to że startujemy w dwóch projektach, to ułatwi nam to pracę - https://www.facebook.com/wgagatkowymswiecie - jeszcze nie wiem jak to dokładnie będzie wyglądać, ale postaram się :)

czwartek, 11 września 2014

Baśnie świata z cyklu Autobajki


W czasie podróży dzieci się nudzą, można by sparafrazować słowa znanej piosenki. Na forach internetowych jak grzyby po deszczu pojawiają się pytania - jak przetrwać kilkunastogodzinną podróż z dzieckiem? Mamy taką wakacyjną podróż za sobą (pociągiem), na tę okoliczność zakupiłam kilka(naście) nowych rzeczy i będę pokazywać. Są to rzeczy, które sprawdzą się nie tylko w podróżach długich, ale i w kolejkach do lekarza, czy w czasie deszczowej pogody. Zapraszam :)

Na pierwszy ogień pójdzie prezent :)


Wydawnictwo Publicat wypuściło nową serie - Autobajki. W skład wchodzą cztery pozycje:
Baśnie Hansa Christiana Andersena
Baśnie Braci Grimm
Baśnie Charles'a Perraulta
Baśnie Świata

My posiadamy tę ostatnią.



W skład wchodzi książeczka aktywizująca (troszkę większa niż zeszyt A5) oraz płyta cd z bajkami.
Książeczka wycięta jest w kształt auta z rączką do przenoszenia i miejscem na płytę. W środku znajdują się łamigłówki o różnym stopniu trudności tematycznie związane z nagraniami. Zadania są różne: kolorowanki, labirynty, dobieranki i inne). Świetnym pomysłem, a zarazem bardzo prostym, jest umieszczenie w książeczce grubej tekturki, umożliwiającej rozwiązywanie zadań "na kolanie". Bardzo sprytne rozwiązanie :)


Bajek na płycie jest sześć. Są one krótkie trwają około 3 minuty. Czytane są przez aktorkę Magdalenę Różczkę. Jest ona profesjonalna, nie ma się do czego przyczepić, choć ja nie jestem fanką jej głosu ;)

Cena na okładce to 19,90.

A tu zdjęcia książeczki w akcji, podczas podróży nad morze :)
Ech, zdjęcia będą w późniejszym terminie, bo coś bluetooth w komputerze szwankuje :/


P.S. Wybaczcie koszmarnej jakości zdjęcia

Powakacyjnie

Witamy powakacyjnie :)
U nas dużo zmian.
Agatka stała się przedszkolakiem. Jak na razie bardzo lubi woje przedszkole, chodzi tam chętnie, adaptacja też przebiegła bez łez.
Będziemy miały trochę miej czasu na aktywności, ale bardzo chcę wrócić do pisania, więc coś będziemy wymyślać.
No i główną przyczyną naszej długiej nieobecności, był zakup działki w ROD, będziemy mieli swój malutki 300 metrowy skrawek ziemi, spodziewajcie się, więc wpisów ogrodniczych.
Pozdrawiamy
Paulina i Agata :*