poniedziałek, 27 października 2014

Przygoda z książką # 2 - książka najważniejsza w 2014

Post bardzo spóźniony. W kwestii wyjaśnień - nasz komputer po 7 latach świetnej służby żegna się z nami. Od jakiegoś (dłuższego) czasu przegrzewa się, w końcu 2 tygodnie temu odmówił dalszej współpracy. Więc szukamy z mężem, dyskutujemy itd. Wczoraj pojechaliśmy po nowy, nie było takiego jak chcieliśmy. Włączyłam stary i... działa. (ledwo, nie daje rady z grafiką, stąd też zdjęć nie będzie) - w związku z tym posty z cyklu Dziecko na Warsztat ukażę się z tygodniowym poślizgiem, co mam nadzieje, zostanie mi wybaczone.
Ale do rzeczy.
-----------------------------------------------------------------------------


Dziś będzie o książce, która okazała się być najważniejszą w tym roku. Właściwie o całym cyklu książek. Dlaczego właśnie te? Bo Przygoda z książką to ewidentnie przygoda z czytaniem. Fascynującym zajęciem, kiedy ciąg dziwnych znaczków, staje się słowami, te zdaniami, te historią, która wyzwala w nas emocje...
Póki co ta moja i Agatkowa przygoda z czytaniem jest wspólna. Ja czytam, ale i uczę czytać. A naukę czytania Agu bardzo lubi.
Dlatego dziś bohaterką naszego postu będzie pani Jagoda Cieszyńska, dzięki której możemy nauczyć się czytać w atmosferze zabawy. Pierwszy raz kiedy córa nadała sens tym dziwnym znaczkom, był dla nas wielkim wydarzeniem.

źródło: http://www.eduksiegarnia.pl/images/wydawnictwo_edukacyjne/kocham_czytac_pakiet_18.jpg

Wracając do książek. Korzystamy z serii Kocham Czytać. I może nie jest ona fenomenalna pod względem ilustracji, warstwa tekstowa jest bardzo uboga ;) Ale widok kiedy Twoje dziecko samo sięga po książkę, samo czyta jest... niezwykłe i wzruszające :) Dlatego też te pierwsze książki czytane samodzielne są dla mnie najważniejsze. Mam nadzieję, że przerodzi się z nich miłość do czytania.

poniedziałek, 6 października 2014

Tygodniowe czytanki # 3 - wielorazowa gra o pieskach


Miałyśmy przerwę w czytaniu, w lato były ciekawsze rzeczy, ja też nie zmuszam. Ale wracamy do tematu, bo widzę u Agaty coraz większe zainteresowanie czytaniem, a jeszcze większe pisaniem, chodzi z kartką i coś wiecznie zapisuje w sobie tylko znanym piśmie. 
Powracamy z naszym zaczętym cyklem pt. tygodniowe czytanki, gdzie prezentować będziemy, jak Agata czy się czytać metodą symultaniczno-sekwencyjną p. Cieszyńskiej.

Wymyślam pomoce, żeby nauka była przyjemnością. Najbardziej lubię robić takie wielorazowe, które będę mogła wykorzystać przy różnych zestawach sylab. Ale wymyślam też pomoce, których produkcja trwa poniżej 5 minut. Dziś pokażę 3 takie wymyślunki.



Naszą "naukę" zawsze zaczynamy od przeglądu sylab. Wygląda to zawsze tak samo. Powtarzanie, wskazywanie, nazywanie. Te opanowane tylko wybrany miks. Natomiast te ostatnie wszystkie, obecnie jesteśmy na paradygmacie z m. 



Jest to trochę nudne i Agatę szybko zniechęca. 

Pierwsza zabawa:
Na kartce papieru napisałam sylaby. Na drugiej wypisałam te same sylaby i podkleiłam taśmą dwustronną. Powycinałam i powstała dopasowanka-wklejanka.



Druga zabawa:
Na kartce znów napisałam sylaby. Obok położyłam nakrętkę od plakatówki. Pokazywałam sylabę, Agata czytała i pac paluszkiem umazanym w farbie. Proste i atrakcyjne, bo można się wybrudzić.





Trzecia - pracochłonna, ale wielorazówka.
Wydrukowałam obrazki piesków i miski. Zalaminowałam, wycięłam w miskach otwory. Do tego wydrukowałam kości i też zalaminowałam. Dzięki temu mogę napisać flamastrem, a potem zetrzeć ;) (jeśli nie macie laminarki, można zastąpić taśmą klejącą).



I na koniec czytamy wyrazy. Jetem dumna z mojej córki, bo właściwie składanie w sylaby nie sprawia jej większego problemu. Choć w tym paradygmacie jeszcze trochę posiedzimy, bo Agata sylaby częściej rozróżnia po samogłosce niż po spółgłosce.


Przeczytała też pierwsze zdanie: Emu ma pupe (co prawda z błędem, ale co tam :P)

Wymyśliłam też, że będę wrzucać pomoce do druku. Może komuś się przyda :)


czwartek, 2 października 2014

Książka roku (no prawie ;) - Przygody z książką

Dziś spóźniony post z cyklu - Przygody z książką, projekt zainicjowany przez autorkę bloga Dzika jabłoń. Od wczoraj do 17 grudnia będziemy się spotykać w co drugą środę, żeby bawić się książkami. Zastanawiałam się co powinno iść na pierwszy ogień i pomyślałam, że najpierw pokażę Wam to co najbliższe sercu mojej córki. Książkę tę dostała na swoje 3 urodziny i od tamtej pory jest książką najulubieńszą :)


I to wcale nie jest nowość, ba to nawet nie jest współczesna książka. Jest ona starsza od mojej córy, jet nawet starsza ode mnie. I tak samo bawi jak 48 lat temu, kiedy było jej pierwsze wydanie...



Otóż ta ulubiona książka to Nasza mama czarodziejka Joanny Papuzińskiej, wydana była w 1968 roku (wg Wikipedii), nie pamiętam czy ją czytałam jako dziecko. Poleciła mi ją Szaja z Dzieciologii i od razu podbiła serce mojej córy.

W książce tej spotykamy mamę zwykłą-niezwykłą. Bo jest taka jak inne, troskliwa, ciepła i kochająca. Ale potrafi czarować. Jest ona bohaterką ośmiu opowiadań, genialnych opowiadań. Zabawnych i przewrotnych. 



Mnie najbardziej ujmuje w tej książce walor edukacyjny (że tak to określę) - mama czarodziejka jest dobrym człowiekiem, nie traktuje nikogo powierzchownie, widzi to, czego inni nie dostrzegają. W wielkoludzie dostrzega chłopca z problemami, potwora chroni przed linczem.
To taka ciepła opowieść, bez "fajerweków", cudów na kiju. Po prostu historia o tym, że mama jest dobra na wszystko. 

Kiedy tak patrzę na zdjęcie starszej pani na okładce, myślę sobie, że musi być cudownym człowiekiem. Pani Joasiu dziękuje za te chwile wzruszeń przy tej książce...



Jeśli chcecie zajrzeć do innych blogerek biorących udział w akcji tutaj jest lista :)